7 grudnia 2013

Rozdział 10

Napisałam!!! Przed chwilą skończyłam oglądać pierwszą część Harr'ego  Pottera (Draco był słodki jak był mały) i czuje wielką energie do pisania!!! Mam tyle pomysłów, że się w pale nie mieści (nawet Dracona). Mam ochotę biegać po suficie i ścianach, ale nie. Całą energię skumuluje w sobie i przeleje do rozdziału 11, który już zaczęłam pisać.



  Rozdział 10

 

 -Witaj Hermiono. – usłyszała męski głos – Tęskniłem. . . – nagle przed nią pojawił się. . .

 -Weasley?! – wrzasnęła na widok rudzielca

 -Tak. We własnej osobie. – prychnął – Nie obrazisz się, że zaprosiłem naszego, „kolegę”? – zaakcentował ostatnie słowo patrząc gdzieś nad ramieniem Hermiony. Dziewczyna odwróciła się i jeszcze bardziej przeraziła. Przed nią stał Wiktor Krum. Przełknęła głośno ślinę. – Czego chcecie? – zapytała drżącym głosem.

 -Oh. . . To nic takiego. My chcemy, się tylko zabawić. – tym razem odezwał się Krum.

 

--

 

     Draco siedział na kanapie w PWP i zastanawiał się gdzież to podziała się jego dziewczyna. Bał się, że coś jej się stało, ale kto zadzierałby z córką Voldemorta? No właśnie (myśli Dracona: nikt, myśli wszystkich innych: Rudzielec i ta szmata Krum). Gapił się w płomienie, które wesoło tańczyły. Nie mógł się już doczekać balu. To będzie niesamowite. On i Hermiona będę tańczyć. . . no właśnie gdzie ona jest? Draco zaczął się powoli wściekać, bo co ona sobie myśli żeby tak go olać. . . drzwi do PWP otworzyły się, a do środka wczołgała się (dosłownie) Hermiona. Była cała posiniaczona. Na policzkach miała ślady po łzach i tuszu, który wraz z nimi spłyną. Miała potargane włosy, a jej spódnica była tak wysoko, że widać było by jej majtki. No właśnie. Byłoby widać, bo ich na sobie nie miała.

 -Hermiona. . . – usłyszała zduszony jęk, a potem blond czuprynę podbiegającą do niej. Potem była już tylko ciemność.

 

--

 

     Otworzyła oczy. Rozejrzała się po pokoju. Była u siebie. Po prawej zobaczyła Dracona, który spał sobie w fotel. Wyglądał jak anioł. Nagle poczuła suchość w ustach.

 -Draco. – szepnęła. Od razu podziałało [dziwne – dop. A.]. Chłopak zerwał się na równe nogi i spojrzał na nią zdezorientowany. Jednak po chwili przypomniał sobie dlaczego tu spał. Chciał chwycić dłoń Hermiona, ale ona odsunęła się od niego trochę tzn. na drugi koniec łóżka ze strachem w oczach.

 -Nie bój się mnie. – szepną. Nie wiedział o co chodzi.

 -Daj mi wo. . . wody – zająknęła się nadal uważnie obserwując jego ruchy. Draco bez słowa podszedł do szafki i podał dziewczynie wodę. – Od kiedy tu jestem?

-Od dwóch dni. Co się stało? – nie mógł znieść nie wiedzy. W oczach dziewczyny natychmiast pojawiły się łzy i zaniosła się głośnym płaczem. Chciał ją przytulić, lecz gdy podszedł w jej stronę ona jeszcze głośniej zawyła i odsunęła się. – Nie płacz. Proszę. . .

 -Krum. . . i. . . i Weasley. . . – zawyła – Oni. . . mnie. . . eee. . . zgwałcili. . . – Draconowi opadła szczęka. Nie mógł w to uwierzyć. Znowu ją zgwałcili? No cóż, trzeba przyznać, że gdyby była mniej atrakcyjna to. . . ale nie czas na żarty.

 -Hermiono. Proszę nie płacz. Posłuchaj co mam Ci do powiedzenia. – usiadł na skraju łóżka, a dziewczyna otarła łzy i próbowała się uspokoić. – To ja. TWÓJ Draco. Nie zrobię Ci krzywdy, wiesz o tym. Ufasz mi? – Hermiona lekko pokiwała głową. – Dobrze. Teraz dotknę twojej ręki. Nic więcej. – dodał widząc, że zabiera swoje dłonie jak najdalej. Wtedy lekko je przysunęła. Chłopak powoli wychylił się cały czas patrząc jej w oczy. Dotkną wierzchu jej dłoni. Widząc, że nie zabiera jej, ujął ją w swoją. – Wszystko będzie dobrze. Słyszysz? – Hermiona lekko się do niego przysunęła. I jeszcze trochę i jeszcze. . . aż w końcu znalazła się na jego kolanach i mocno wtuliła w jego tors. Draco przytulił ją mocno do siebie.

 -Dziękuje. . . –wyszeptała. – Która godzina?

 -Za pięć minut obiad.

 -Idziemy?

 -Jeżeli chcesz, ale najpierw się ubierz. – dopiero w tej chwili zorientowała się, że jest zupełnie naga. Zarumieniła się rozkosznie i pognała do szafy po ubrania. Po dziesięciu minutach wyszła z łazienki i razem z Draconem poszli do Wielkiej Sali. Wyglądali dość dziwnie. Hermiona wczepiona w niego, obserwując wszystkich dookoła i Draco obejmując ją, jakby ktoś chciał ją mu zabrać. Przekroczyli prug Wielkiej Sali, jednak nikt nie zwrócił na nich większej uwagi. Nikt nie wiedział co się stało i lepiej żeby tak zostało. Podeszli do stołu Slitherinu i usiedli nadal w siebie wtuleni.

 -Miona! – rykną Zabini i chciał ją przytulić. Ona jednak w porę schowała się za Dracona, a z jej oczu znów poleciały łzy. – Yyy. . . zrobiłem coś nie tak?

 -Nie. – warkną Draco – Miona. Wszystko dobrze. Blaise nie zrobi Ci krzywdy. Wszystko będzie dobrze. Jestem tu. Nie pozwolę by ktoś Cię tknął. Słyszysz? – szeptał do niej patrząc jej w oczy.

 -Ja się tak boje. . . – powiedziała przez łzy. – Boje się, że odejdziesz. . . że coś znowu nam przeszkodzi. – zaszlochała.

 -Nic się nie stanie. Zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze. Nawet jeżeli rzucisz mnie dla innego, albo mnie zdradzisz, zranisz. . . i tak będę przy tobie. Aż do śmierci, a po śmierci będę nad tobą czuwał jak twój anioł stróż. – zadeklarował Draco. Hermiona uśmiechnęła się lekko po czym wyswobodziła się z jego objęć. Powoli podeszła do Diabła.

 -Przepraszam. – powiedziała. Powoli się do niego zbliżyła i lekko uściskała. Blaise odwzajemnił uścisk. Po chwili się do siebie odsunęli i usiedli przy stole. Zjedli obiad w ciszy. Blaise wiedział, że w swoim czasie dowie się o co chodzi.

     Na lekcjach nie było tak źle. Draco cały czas był przy Hermionie. Nie odstępował jej na krok. Do czasu. . .

 

OPCM

 -Usiądźcie w ławkach. Dziś zajmiemy się. . . chwileczka. Panna Riddle usiądzie dziś z. . . może panną Parkinson? – uśmiechną się chytrze Lucjusz Malfoy.

 -Ale jak to? – oburzył się Draco.

 -A tak to. – syknął nauczyciel. Hermiona bez słowa wstała, wzięła swoje książki i poszła na drugi koniec klasy.

 -Na czym to ja. . . a tak. Dziś zajmiemy się wampirami. Podręcznik, strona 43. Przeczytajcie ten rozdział i poszukajcie odpowiednich zaklęć do walki z tymi stworzeniami. Powinny być gdzieś między stroną 45, a 65. – wszyscy uczniowie jękneli, ale otworzyli książki i zaczęli czytać.

 -Współczuje Ci. – szepnęła Parkinson do Hermiony

 -Niby czego? – zapytała także szeptem.

 -Myślisz, że Draco Cię. . . kocha. – wypluła to ostatnie słowo jak wyrzutą gumę. – Gdyby Cię naprawdę kochał to nie lizałby się z innymi.

 -On nie liże się z innymi. – wysyczała była gryfonka.

 -Jesteś pewna? – Parkinson spojrzała jej prosto w oczy. Jej wzrok był niepokojący. W Hermionie obudził się lęk. Może jednak. . . w tem zabrzmiał dzwonek, który zakończył ich ostatnią lekcje. Hermiona podniosła się z krzesła, spakowała rzeczy do torby i skierowała się w stronę wyjścia.

 - Panno Riddle, proszę chwilkę zaczekać. – usłyszała głos starego Malfoya. Poczekali aż wszyscy opuszczą pomieszczenie po czym Lucjusz się odezwał. – Masz dwa dni żeby zerwać z moim synem. – wysyczał.

 -Słucham? Co panu do tego? – wykrzyczała, bo aż w niej zawrzało. Już się nie bała, o nie. Ona była wściekła.

 -Wiele mi do tego. – warknął – Masz dwa dni.

 -A co może mi pan takiego zrobić? – cały czas miała uniesiony głos.

 -Tobie już zrobiłem. Przecież ten pacan Weasley nigdy nie wpadł by na tak genialny pomysł by cię zgwałcić ani żeby imbecyl Krum mu pomógł.

 -Pan to wszystko ukartował. – bardziej stwierdziła niż zapytała.

 -Tak. . . ale jeżeli to nie wystarczy to wiec, że o tym, że twój ojciec żyje wiesz tylko ty, twoja matka, Draco i ja. . . Nie chciałabyś żeby ktoś inny się o tym dowiedział prawda? – zasyczał.

 -Ty draniu. – szepnęła Hermiona i wyszła z klasy. Po jej policzki lały się łzy. I co ona teraz zrobi? Jest tylko jedno wyjście. . . a jutro bal. . .się

     Weszła do PWP. Był tam On. Siedział na kanapie i patrzył w ogień. Gdy była gryfonka weszła do środka, jego wzrok padł od razu na nią. Ujrzał jej łzy i natychmiast podszedł do niej i przytulił. Odwzajemniła uścisk, a zaraz potem zaczęła go całować jak opętana. Odsunęła się od niego lekko i spojrzała mu w oczy. Była w nich dezorientacja. . . Wyminęła go i weszła do swojego pokoju zalewając się kolejną falą łez.

 

--

     Pukanie do drzwi. Hermiona otworzyła oczy, a to co zobaczyła przeraziło ją. Leżała na środku pokoju, a wokół niej były puste butelki po alkoholach. Ostatnie co pamiętała to pocałunek z Draco. . . ostatni pocałunek. W jej oczach znów wezbrały się łzy i nagle znów usłyszała pukanie do drzwi. Wstała lekko się zataczając. Głowa pulsowała jej bólem. W końcu jednak doszła do drzwi i otworzyła je. Był to Draco w dżinsach, białej koszuli, krawacie i marynarce. Spojrzał na nią ze zdziwieniem.

 -Za pół godziny jest bal. – wyjaśnił. Ona jednak wciąż miała obojętną minę. – Halo. . . ziemia do Hermiony.

 -Mam w dupie bal. Nie idę. – powiedziała cicho patrząc na niego z bólem. Wiedziała, że musi to zrobić.

 -Jak to? Przecież idziesz ze mną. Zrobisz na złość Krumowi. – powiedział spokojnie. Dziewczyna nachyliła się i lekko pocałowała. Był to jakby. . . pożegnalny pocałunek.

 -To koniec. – zamknęła oczy, bo poczuła w nich łzy.

 -Co? – wrzasnął

 -To koniec. – głos jej zadrżał, a z pod powieki wypłynęła jedna łza. Poczuła jak Draco łapie ją za ramiona.

 -Co się dzieje? Czemu ty to robisz? Przecież mnie kochasz, a ja kocham Ciebie. Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz. – lekko nią potrząsną – Powiedz. – otworzyła oczy z których natychmiast wypłynęły hektolitry łez.

 -To koniec. Rozumiesz? Nie chce już z tobą być! Zostaw mnie w spokoju. Ja Ciebie nigdy nie kochałam, nie kocham i nie będę kochać! – zaczęła wrzeszczeć na całe gardło.

 -Ja. . . – spuścił wzrok – przepraszam. . . – puścił ją i zamkną drzwi jej pokoju po których ona się zsunęła i głośno płakała.

 -Dlaczego to zrobiłam? Kocham Cię najbardziej na świecie, ale ty nie możesz mnie kochać. – krzyczała przez łzy do zamkniętych łzy – Zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej! Ale z jakiegoś powodu. . . – zrobiła przerwę by wciągnąć powietrze – nazywa się zakazany!!!

 

--

     Otworzył swoje stalowe oczy. Leżał na kanapie w PWP. Wokół niego było pełno butelek po Ognistej. Spojrzał na zegarek. . . tak czarodzieje wiedzieli co to zegarki. . . była 5.33. Zwlókł się z kanapy, wypił eliksir na kaca i poszedł do łazienki. Wziął długi zimny prysznic mając nadzieje, że koszmary z minionej nocy opuszczą jego zmęczoną głowę. Niestety, nie. Śniła mu się Hermiona. Każdy moment, w którym ją zranił. Jak wyzywał ją od szlam. . . jak jego Ciotka ją torturowała. . . jak powiedział jej, że ją nie kocha. . . Wszystkie te wspomnienia wróciły.

     Spojrzał w swoje lustrzane odbicie i zobaczył w nim zmęczonego chłopaka z poczuciem winy. Dlaczego? To ona mu powiedziała, że go nie kocha. . . ale czemu płakała. . . yh. . . nigdy nie umiał jej zrozumieć. . . może emocje jej puściły. . . albo. . . nie. Nie możliwe żeby ktoś ją do tego zmusił. Nie ma opcji.

     Ubrał dziś zwykłe dżinsy i zieloną koszule. Włosy trochę potargał. Mimo tego i tak nie wyglądał za dobrze. Miał podkrążone oczy, spierzchnięte wargi i był bledszy niż zwykle. Wyszedł z łazienki i znów spojrzał na zegar. 7.50. Za dziesięć minut śniadanie. Naprawdę spędził w łazience prawie dwie i pół godziny? Wow!

     Wszedł do Wielkiej Sali i poszedł w kierunku stołu ślizgonów. Usiadł naprzeciwko Blaise i nalał sobie szklankę wody. Tylko na tyle było go stać. Usłyszał, że ktoś wchodzi przez te same drzwi, a wszystkie rozmowy nagle cichną. Odwrócił głowę i ujrzał jakąś dziewczynę. Miała na sobie lekko pogięte ciuchy, spuchnięte od płaczu oczy, a zamiast włosów szopę. Zauważył, że patrzy prosto na niego i wtedy zrozumiał, że była to Hermiona. Spóściła wzrok i powlekła się w stronę końca stołu.

 -Coś ty jej zrobił? – zapytał Blaise.

 -No właśnie nie mam pojęcia. Zerwała ze mną. – szeptał, ale w jego głosie można było usłyszeć taki ból, że sam Zabini się przestraszył – Powiedziała, że mnie nie kochała, nie kocha i nie pokocha.

-Jakoś w to nie wierze. . . spójrz na nią. – Draco skierował swój wzrok na dziewczynę, a ich spojrzenia na chwilę się skrzyżowały. Dziewczyna jednak szybko spuściła głowę, chowając się za kurtyną jej napuszonych włosów.

 -Nie wiem o co chodzi. . . – nadal nie spuszczał wzroku z dziewczyny – ale się dowiem.

~-~-~

Nie jestem z niego bardzo dumna, ale powstał on wczoraj o pierwszej w nocy, więc tragedii nie ma. Tak, żeby poprawić wam humor. . .  Crucia.