Rozdział 10
-Witaj Hermiono. – usłyszała męski głos –
Tęskniłem. . . – nagle przed nią pojawił się. . .
-Weasley?! – wrzasnęła na widok rudzielca
-Tak. We własnej osobie. – prychnął – Nie
obrazisz się, że zaprosiłem naszego, „kolegę”? – zaakcentował ostatnie słowo
patrząc gdzieś nad ramieniem Hermiony. Dziewczyna odwróciła się i jeszcze
bardziej przeraziła. Przed nią stał Wiktor Krum. Przełknęła głośno ślinę. –
Czego chcecie? – zapytała drżącym głosem.
-Oh. . . To nic takiego. My chcemy, się tylko
zabawić. – tym razem odezwał się Krum.
--
Draco siedział na kanapie w PWP i zastanawiał się gdzież to podziała się
jego dziewczyna. Bał się, że coś jej się stało, ale kto zadzierałby z córką
Voldemorta? No właśnie (myśli Dracona: nikt, myśli wszystkich innych: Rudzielec
i ta szmata Krum). Gapił się w płomienie, które wesoło tańczyły. Nie mógł się
już doczekać balu. To będzie niesamowite. On i Hermiona będę tańczyć. . . no
właśnie gdzie ona jest? Draco zaczął się powoli wściekać, bo co ona sobie myśli
żeby tak go olać. . . drzwi do PWP otworzyły się, a do środka wczołgała się
(dosłownie) Hermiona. Była cała posiniaczona. Na policzkach miała ślady po
łzach i tuszu, który wraz z nimi spłyną. Miała potargane włosy, a jej spódnica
była tak wysoko, że widać było by jej majtki. No właśnie. Byłoby widać, bo ich
na sobie nie miała.
-Hermiona. . . – usłyszała zduszony jęk, a
potem blond czuprynę podbiegającą do niej. Potem była już tylko ciemność.
--
Otworzyła oczy. Rozejrzała się po pokoju. Była u siebie. Po prawej
zobaczyła Dracona, który spał sobie w fotel. Wyglądał jak anioł. Nagle poczuła
suchość w ustach.
-Draco. – szepnęła. Od razu podziałało [dziwne
– dop. A.]. Chłopak zerwał się na równe nogi i spojrzał na nią zdezorientowany.
Jednak po chwili przypomniał sobie dlaczego tu spał. Chciał chwycić dłoń
Hermiona, ale ona odsunęła się od niego trochę tzn. na drugi koniec łóżka ze
strachem w oczach.
-Nie bój się mnie. – szepną. Nie wiedział o co
chodzi.
-Daj mi wo. . . wody – zająknęła się nadal
uważnie obserwując jego ruchy. Draco bez słowa podszedł do szafki i podał
dziewczynie wodę. – Od kiedy tu jestem?
-Od dwóch dni. Co się stało? – nie
mógł znieść nie wiedzy. W oczach dziewczyny natychmiast pojawiły się łzy i
zaniosła się głośnym płaczem. Chciał ją przytulić, lecz gdy podszedł w jej
stronę ona jeszcze głośniej zawyła i odsunęła się. – Nie płacz. Proszę. . .
-Krum. . . i. . . i Weasley. . . – zawyła –
Oni. . . mnie. . . eee. . . zgwałcili. . . – Draconowi opadła szczęka. Nie mógł
w to uwierzyć. Znowu ją zgwałcili? No cóż, trzeba przyznać, że gdyby była mniej
atrakcyjna to. . . ale nie czas na żarty.
-Hermiono. Proszę nie płacz. Posłuchaj co mam
Ci do powiedzenia. – usiadł na skraju łóżka, a dziewczyna otarła łzy i
próbowała się uspokoić. – To ja. TWÓJ Draco. Nie zrobię Ci krzywdy, wiesz o
tym. Ufasz mi? – Hermiona lekko pokiwała głową. – Dobrze. Teraz dotknę twojej
ręki. Nic więcej. – dodał widząc, że zabiera swoje dłonie jak najdalej. Wtedy
lekko je przysunęła. Chłopak powoli wychylił się cały czas patrząc jej w oczy.
Dotkną wierzchu jej dłoni. Widząc, że nie zabiera jej, ujął ją w swoją. –
Wszystko będzie dobrze. Słyszysz? – Hermiona lekko się do niego przysunęła. I
jeszcze trochę i jeszcze. . . aż w końcu znalazła się na jego kolanach i mocno
wtuliła w jego tors. Draco przytulił ją mocno do siebie.
-Dziękuje. . . –wyszeptała. – Która godzina?
-Za pięć minut obiad.
-Idziemy?
-Jeżeli chcesz, ale najpierw się ubierz. –
dopiero w tej chwili zorientowała się, że jest zupełnie naga. Zarumieniła się
rozkosznie i pognała do szafy po ubrania. Po dziesięciu minutach wyszła z
łazienki i razem z Draconem poszli do Wielkiej Sali. Wyglądali dość dziwnie.
Hermiona wczepiona w niego, obserwując wszystkich dookoła i Draco obejmując ją,
jakby ktoś chciał ją mu zabrać. Przekroczyli prug Wielkiej Sali, jednak nikt
nie zwrócił na nich większej uwagi. Nikt nie wiedział co się stało i lepiej
żeby tak zostało. Podeszli do stołu Slitherinu i usiedli nadal w siebie
wtuleni.
-Miona! – rykną Zabini i chciał ją przytulić.
Ona jednak w porę schowała się za Dracona, a z jej oczu znów poleciały łzy. –
Yyy. . . zrobiłem coś nie tak?
-Nie. – warkną Draco – Miona. Wszystko dobrze.
Blaise nie zrobi Ci krzywdy. Wszystko będzie dobrze. Jestem tu. Nie pozwolę by
ktoś Cię tknął. Słyszysz? – szeptał do niej patrząc jej w oczy.
-Ja się tak boje. . . – powiedziała przez łzy.
– Boje się, że odejdziesz. . . że coś znowu nam przeszkodzi. – zaszlochała.
-Nic się nie stanie. Zawsze możesz na mnie
liczyć. Zawsze. Nawet jeżeli rzucisz mnie dla innego, albo mnie zdradzisz,
zranisz. . . i tak będę przy tobie. Aż do śmierci, a po śmierci będę nad tobą
czuwał jak twój anioł stróż. – zadeklarował Draco. Hermiona uśmiechnęła się
lekko po czym wyswobodziła się z jego objęć. Powoli podeszła do Diabła.
-Przepraszam. – powiedziała. Powoli się do
niego zbliżyła i lekko uściskała. Blaise odwzajemnił uścisk. Po chwili się do
siebie odsunęli i usiedli przy stole. Zjedli obiad w ciszy. Blaise wiedział, że
w swoim czasie dowie się o co chodzi.
Na lekcjach nie było tak źle. Draco cały czas był przy Hermionie. Nie
odstępował jej na krok. Do czasu. . .
OPCM
-Usiądźcie w ławkach. Dziś zajmiemy się. . .
chwileczka. Panna Riddle usiądzie dziś z. . . może panną Parkinson? – uśmiechną
się chytrze Lucjusz Malfoy.
-Ale jak to? – oburzył się Draco.
-A tak to. – syknął nauczyciel. Hermiona bez
słowa wstała, wzięła swoje książki i poszła na drugi koniec klasy.
-Na czym to ja. . . a tak. Dziś zajmiemy się
wampirami. Podręcznik, strona 43. Przeczytajcie ten rozdział i poszukajcie
odpowiednich zaklęć do walki z tymi stworzeniami. Powinny być gdzieś między
stroną 45, a 65. – wszyscy uczniowie jękneli, ale otworzyli książki i zaczęli
czytać.
-Współczuje Ci. – szepnęła Parkinson do
Hermiony
-Niby czego? – zapytała także szeptem.
-Myślisz, że Draco Cię. . . kocha. – wypluła
to ostatnie słowo jak wyrzutą gumę. – Gdyby Cię naprawdę kochał to nie lizałby
się z innymi.
-On nie liże się z innymi. – wysyczała była
gryfonka.
-Jesteś pewna? – Parkinson spojrzała jej
prosto w oczy. Jej wzrok był niepokojący. W Hermionie obudził się lęk. Może
jednak. . . w tem zabrzmiał dzwonek, który zakończył ich ostatnią lekcje.
Hermiona podniosła się z krzesła, spakowała rzeczy do torby i skierowała się w
stronę wyjścia.
- Panno Riddle, proszę chwilkę zaczekać. –
usłyszała głos starego Malfoya. Poczekali aż wszyscy opuszczą pomieszczenie po
czym Lucjusz się odezwał. – Masz dwa dni żeby zerwać z moim synem. – wysyczał.
-Słucham? Co panu do tego? – wykrzyczała, bo
aż w niej zawrzało. Już się nie bała, o nie. Ona była wściekła.
-Wiele mi do tego. – warknął – Masz dwa dni.
-A co może mi pan takiego zrobić? – cały czas
miała uniesiony głos.
-Tobie już zrobiłem. Przecież ten pacan
Weasley nigdy nie wpadł by na tak genialny pomysł by cię zgwałcić ani żeby
imbecyl Krum mu pomógł.
-Pan to wszystko ukartował. – bardziej
stwierdziła niż zapytała.
-Tak. . . ale jeżeli to nie wystarczy to wiec,
że o tym, że twój ojciec żyje wiesz tylko ty, twoja matka, Draco i ja. . . Nie
chciałabyś żeby ktoś inny się o tym dowiedział prawda? – zasyczał.
-Ty draniu. – szepnęła Hermiona i wyszła z
klasy. Po jej policzki lały się łzy. I co ona teraz zrobi? Jest tylko jedno
wyjście. . . a jutro bal. . .się
Weszła do PWP. Był tam On. Siedział na kanapie i patrzył w ogień. Gdy
była gryfonka weszła do środka, jego wzrok padł od razu na nią. Ujrzał jej łzy
i natychmiast podszedł do niej i przytulił. Odwzajemniła uścisk, a zaraz potem
zaczęła go całować jak opętana. Odsunęła się od niego lekko i spojrzała mu w
oczy. Była w nich dezorientacja. . . Wyminęła go i weszła do swojego pokoju
zalewając się kolejną falą łez.
--
Pukanie do drzwi. Hermiona otworzyła oczy, a to co zobaczyła przeraziło
ją. Leżała na środku pokoju, a wokół niej były puste butelki po alkoholach.
Ostatnie co pamiętała to pocałunek z Draco. . . ostatni pocałunek. W jej oczach
znów wezbrały się łzy i nagle znów usłyszała pukanie do drzwi. Wstała lekko się
zataczając. Głowa pulsowała jej bólem. W końcu jednak doszła do drzwi i
otworzyła je. Był to Draco w dżinsach, białej koszuli, krawacie i marynarce.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Za pół godziny jest bal. – wyjaśnił. Ona
jednak wciąż miała obojętną minę. – Halo. . . ziemia do Hermiony.
-Mam w dupie bal. Nie idę. – powiedziała cicho
patrząc na niego z bólem. Wiedziała, że musi to zrobić.
-Jak to? Przecież idziesz ze mną. Zrobisz na
złość Krumowi. – powiedział spokojnie. Dziewczyna nachyliła się i lekko
pocałowała. Był to jakby. . . pożegnalny pocałunek.
-To koniec. – zamknęła oczy, bo poczuła w nich
łzy.
-Co? – wrzasnął
-To koniec. – głos jej zadrżał, a z pod
powieki wypłynęła jedna łza. Poczuła jak Draco łapie ją za ramiona.
-Co się dzieje? Czemu ty to robisz? Przecież
mnie kochasz, a ja kocham Ciebie. Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie
kochasz. – lekko nią potrząsną – Powiedz. – otworzyła oczy z których
natychmiast wypłynęły hektolitry łez.
-To koniec. Rozumiesz? Nie chce już z tobą
być! Zostaw mnie w spokoju. Ja Ciebie nigdy nie kochałam, nie kocham i nie będę
kochać! – zaczęła wrzeszczeć na całe gardło.
-Ja. . . – spuścił wzrok – przepraszam. . . –
puścił ją i zamkną drzwi jej pokoju po których ona się zsunęła i głośno płakała.
-Dlaczego to zrobiłam? Kocham Cię najbardziej
na świecie, ale ty nie możesz mnie kochać. – krzyczała przez łzy do zamkniętych
łzy – Zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej! Ale z jakiegoś powodu. . . –
zrobiła przerwę by wciągnąć powietrze – nazywa się zakazany!!!
--
Otworzył swoje stalowe oczy. Leżał na kanapie w PWP. Wokół niego było
pełno butelek po Ognistej. Spojrzał na zegarek. . . tak czarodzieje wiedzieli
co to zegarki. . . była 5.33. Zwlókł się z kanapy, wypił eliksir na kaca i
poszedł do łazienki. Wziął długi zimny prysznic mając nadzieje, że koszmary z
minionej nocy opuszczą jego zmęczoną głowę. Niestety, nie. Śniła mu się
Hermiona. Każdy moment, w którym ją zranił. Jak wyzywał ją od szlam. . . jak
jego Ciotka ją torturowała. . . jak powiedział jej, że ją nie kocha. . .
Wszystkie te wspomnienia wróciły.
Spojrzał w swoje lustrzane odbicie i zobaczył w nim zmęczonego chłopaka
z poczuciem winy. Dlaczego? To ona mu powiedziała, że go nie kocha. . . ale
czemu płakała. . . yh. . . nigdy nie umiał jej zrozumieć. . . może emocje jej
puściły. . . albo. . . nie. Nie możliwe żeby ktoś ją do tego zmusił. Nie ma
opcji.
Ubrał dziś zwykłe dżinsy i zieloną koszule. Włosy trochę potargał. Mimo
tego i tak nie wyglądał za dobrze. Miał podkrążone oczy, spierzchnięte wargi i
był bledszy niż zwykle. Wyszedł z łazienki i znów spojrzał na zegar. 7.50. Za
dziesięć minut śniadanie. Naprawdę spędził w łazience prawie dwie i pół
godziny? Wow!
Wszedł do Wielkiej Sali i poszedł w kierunku stołu ślizgonów. Usiadł
naprzeciwko Blaise i nalał sobie szklankę wody. Tylko na tyle było go stać.
Usłyszał, że ktoś wchodzi przez te same drzwi, a wszystkie rozmowy nagle
cichną. Odwrócił głowę i ujrzał jakąś dziewczynę. Miała na sobie lekko pogięte
ciuchy, spuchnięte od płaczu oczy, a zamiast włosów szopę. Zauważył, że patrzy
prosto na niego i wtedy zrozumiał, że była to Hermiona. Spóściła wzrok i
powlekła się w stronę końca stołu.
-Coś ty jej zrobił? – zapytał Blaise.
-No właśnie nie mam pojęcia. Zerwała ze mną. –
szeptał, ale w jego głosie można było usłyszeć taki ból, że sam Zabini się
przestraszył – Powiedziała, że mnie nie kochała, nie kocha i nie pokocha.
-Jakoś w to nie wierze. . . spójrz
na nią. – Draco skierował swój wzrok na dziewczynę, a ich spojrzenia na chwilę
się skrzyżowały. Dziewczyna jednak szybko spuściła głowę, chowając się za
kurtyną jej napuszonych włosów.
-Nie wiem o co chodzi. . . – nadal nie
spuszczał wzroku z dziewczyny – ale się dowiem.
~-~-~
Nie jestem z niego bardzo dumna, ale powstał on wczoraj o pierwszej w nocy, więc tragedii nie ma. Tak, żeby poprawić wam humor. . . Crucia.