Rozdział 2
Hermiona nie wiele myśląc podeszła do Draco 2 i spojrzała mu w oczy. Już
wiedziała, że to jest jej Draco. Jego oczy wyrażał przede wszystkim uczucia.
Nie ważne czy była w nich miłość czy nienawiść. To były oczy, w których się
zakochała. Od razu wyjęła różdżkę, a snop zielonego światła poleciał w stronę
Dracona nr.1.
-To ty jesteś moim Draconem. – szepnęła do
tego co był przytomny, bo tego drugiego (Dracona 1) powaliła Drętwota. Wpiła
się w jego usta, ale natychmiast od niego odskoczyła gdy tuż za nią otworzyły
się drzwi.
-Co tu się dzieje? – Hermiona spłonęła
rumieńcem. Z Sali do eliksirów wyszedł sam Severus Snape – Yyy. . . co tu robią
dwaj Draconi i czemu jeden z nich jest nie przytomny? – Hermiona spłonęła
jeszcze większym rumieńcem
-Ten co tu leży nie jest prawdziwy. – zaczął
Draco – Dobierał się on do MOJEJ dziewczyny i bezczelnie się pode mnie
podszywał. – wszyscy spojrzeli na nie przytomnego. Jego włosy nagle zaczęły
przybierać wściekło rudy kolor. Snape odczarował go, a chłopak natychmiast
wstał już całkiem wyglądając jak Ron Weasley.
-Panno Granger, pójdzie pani razem ze mną i
panem Weasley’em do dyrektora powiedzieć mu co się dokładnie stało. – warkną i
ruszył w stronę wyjścia z lochów. Hermiona i Ron poszli zaraz za nim.
Szli dość długo, ale w końcu doszli do kamiennej chimery. Snape
wypowiedział hasło „Czekoladowe żaby” i razem weszli do windy, która zawiozła
ich przed drzwi dyrektora. Snape zapukał i niemal od razu wszedł.
-Dyrektorze. Chciałbym zgłosić, że pan Weasley
narusza szkolne zasady. Nie wiem co się dokładnie stało, ale panna Granger
wszystko panu opowie. Ja niestety muszę iść już na lekcję. Do widzenia. Ach i
jeszcze jedno. . . Rebeca prosiła by powiedzieć jej prawdę. – powiedział i
wyszedł nie czekając na jakąkolwiek reakcję Dumbledora.
-Siadajcie proszę. – powiedział uśmiechając
się do nich i wskazując fotele stojące przed jego biurkiem. – A więc co się
stało, panno Granger?
-Ron, użył eliksiru wielosokowego, by podszyć
się pod Dracona. - nawet się nie zawahał
– Za pewne ukradł go Snape’owi. . . znaczy się profesorowi Snape’owi. Do tego
zaczął się do mnie dobierać na szkolnym korytarzu. I żeby nie było, miałam coś
przeciwko. – wyłożyła swoje zarzuty.
-Czy masz coś jeszcze do dodania, Hermiono? –
zapytał
-Nie. . . jest jeszcze coś, ale stało się to w
wakacje, nie na terenie szkoły, więc to chyba nie ważne. – chciała jak
najbardziej dopiec Rudemu
-Ależ ważne, ważne. . . proszę mówić. –
zachęcił i uważnie spojrzał na Rona, który wbił wzrok w ziemię.
-On. . . on mnie. . . on mnie zgwałcił,
profesorze. – zająknęła się.
-Słucham? – Dumbledor nie mógł w to uwierzyć –
Panie Weasley czy ma pan coś na swoją obronę?
-Chciałbym tylko powiedzieć, że gdyby ta
szlama nie zaczęła latać za tym śmierciożercą to nic by się nie stało. –
wycedził Weasley
-ON MA NA IMIĘ DRACO, WIEPRZLEJ – warknęła
Hermiona
-Dobrze, dość tego. Panie Weasley zabraniam
używać takich słów w stosunku do panny Granger jak i innych uczniów. – krzykną
Dumbledor – Zostaje pan wydalony ze szkoły na dwa miesiące, a po powrocie
spędzi pan jeszcze dwa na szlabanach u profesora Snape’a. Proszę się spakować.
Wieczorem przyjdą po pana rodzice. Do widzenia.
-Do. . . do widzenia. – wyjąkał już blady Ron
i wyszedł z pokoju.
-Bardzo mi przykro Hermiono za to co się
stało. – spojrzał na nią ze współczuciem. – Każdy się zmienił po bitwie.
Hermiono, muszę dziś uporządkować zbiory moich książek i przydała by mi się
pomoc. – dyrektor uśmiechną się do niej szeroko. Widząc jednak niepewność na
jej twarzy, dodał szeptem. – Nie przyjmuje odmowy. –Na to stwierdzenie Hermiona
rozpromieniła się i zaczęli z dyrektorem przeglądać jego książki.
-Profesorze Dumbledor? – zapytała po jakiś 2
godzinach w ciągu, których rozmawiała i śmiała się z dyrektorem, a on …yyy…
?hymkną? na znak, że słucha – O czym mówił profesor Snape. Chodzi mi o tą,
Rebece. Dobrze mówie?
-Ah, tak. Prawie zapomniałem. Proszę usiądź. –
powiedział i wskazał jej fotel przed biurkiem – Proszę. – podał jej zaklejoną
kopertę. Dziewczyna wzięła ją rozerwała i zaczęła czytać.
Kochana Hermiono !!!
Nadszedł czas byś dowiedziała się prawdy. Jutro skończysz osiemnaście
lat, a zaklęcie które „ujarzmia” twoją osobowość zaczyna tracić na sile. Za
pewne masz już mętlik w głowie. Pozwól, że wszystko Ci wyjaśnię. Nie jesteś
córką mugoli. Jesteś moją córką. Ja jestem Rebeca Riddle, a moim mężem jest Tom
Marvolo Riddle, znany także jako Voldemort lub
Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Wiem, że za pewne jesteś na mnie zła,
bo cię okłamałam, ale nie mogłam inaczej. Pamiętaj, że już dziś zaczniesz się
zmieniać. Proszę spotkaj się ze mną. Wtedy wszystko Ci wyjaśnie.
Twoja kochająca mama,
Rebeca Riddle.
Hermiona przeczytała do końca, ale nadal wpatrywała się w słowa wypisane
na kartce. Nie mogła w to uwierzyć. Nie była szlamą??? WHAT???
-Za pewne nie wiesz co o tym sądzić. Ja
uważam, że powinnaś spotkać się z Rebecą i porozmawiać z nią. – odezwał się
Dumbledor – Chcesz to zrobić? – Hermiona przytaknęła głową – Dobrze. Przyjdź do
mnie o 18.00. Teleportujesz się wtedy do Riddle Manor, a teraz idź do Wielkiej
Sali obiad zaraz się zacznie.
-Dobrze. Dziękuje za wszystko dyrektorze, do
widzenia. – powiedziała i wyszła.
--
Hermiona doszła do Wielkiej Sali.
Jeszcze prawie nikogo nie było. Usiadł przy swoim stole i nie obecnym wzrokiem wpatrywała
się przed siebie analizując wszystko. Nawet nie zauważyła kiedy ktoś usiadł
koło niej.
-Cześć Miona, czemu nie było Cię na lekcjach?
– odezwał się ten ktoś. Ona odwróciła się na chwile w jego stronę. Draco.
Spojrzała na stół.
-Byłam u dyrektora. Wieprzlej został wydalony
na dwa miesiące. – mruknęła
-Super! A teraz gadaj co Cię gryzie. –
uśmiechną się do niej
-Nie uwierzysz.
-Uwierze.
-Nie uwierzysz.
-Uwierze. – spojrzała na niego uważnie. W
sumie co miała do stracenia?
-Ja. . . jestem. . .
-W ciąży? – wpadł w jej w słowo Draco i
zaśmiał się ze swojego żartu, ale widząc jej poważną minę przestał – Co się
stało? – teraz to on spojrzał na nią poważnie.
-Nie jestem szlamą. – powiedziała zagatkowo
-No wiem. Jesteś mugolaczką. – odparł nie
wiedząc o co jej chodzi.
-Ale ja jestem czystej krwi. Rozumiesz? – znów
na niego spojrzała
-Nie. Powiedz w końcu o co Ci chodzi.
-Ufff. . . –Hermiona próbowała uspokoić nerwy
– Jestem córką Voldemorta. – powiedziała pewnie
-CO???!!! –wszyscy na nich spojrzeli słysząc
krzyk Malfoy’a – Yyy. . . SPOKOJNIE. ONA NIE JEST W CIĄŻY!!! – podziałało. Już
nikt na nich nie patrzył. – Ale jak to możliwe? Co chcesz zrobić?
-Postanowiłam, że się z nią spotkam. Pójdziesz
ze mną? – zapytała
-Jeżeli chcesz. . .
Hermiona mocno się do niego przytuliła po czym razem zjedli obiad. Teraz
czekała ich lekcja OPCM z samym Lucjuszem Malfoy’em. Miona poszła razem z
Draconem pod sale lekcyjną. Byli już prawie wszyscy. Po chwili drzwi otworzyły
się, a ślizgoni i gryfoni weszli do klasy. Nasza kochana para siadła na samym
końcu. Wszyscy wyjęli książki i różdżki. Nie wiedzieli czego mają się
spodziewać.
-Witam wszystkich bardzo serdeczne. Ja jestem
Lucjusz Malfoy, wasz nowy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią w skrócie OPCM.
Jak za pewne wszyscy wiedzą, swego czas byłem śmierciożercą. Dlatego właśnie
Dumbledor mianował mnie na nauczyciela tego też przedmiotu. Na co dzień miałem
do czynienia z czarnąmagią. Ale dość gadania. Chciałbym dziś zobaczyć wasze
umiejętności. Potter, Malfoy na środek. Stoczycie pojedynek. Tylko bez zaklęć
nie wybaczalnych – spojrzał na swojego syna – i żadnych nie czystych zagrań. –
tu spojrzał na Pottera – Zaczynamy!
-Drętwota – krzykną Harry, ale chybił
-Rictusempra – odwdzięczył mu się Malfoy jednak i to zaklęcie chybiło
-Experialmus – Harry znów chybił
-Tarantallegra – tym razem zaklęcie „ugodziło”
Harr’ego. Zaczął tańczyć. I to nie byle jak. Taniec pierwsza klasa. Wymachiwał
rękami i nogami na wszystkie strony. Cała klasa śmiała się do rozpuku.
-Finite incantatem – powiedział Lucjusz
celując w Potter’a – Malfoy wygrał! Teraz czas na. . . –rozejrzał się po klasie
– panne Granger.
Hermiona wstała i stanęła naprzeciwko Malfoy’a. Ukłonili się sobie.
-Powodzenia kotku. – szepnęła do niego
-Start! – krzykną stary Malfoy
-Expelliarmus! – zaatakowała pierwsza
Hermiona, ale zaklęcie chybiło.
-Brawo! Ale musisz się trochę bardziej
postarać. – zaśmiał się Malfoy
-Drętwota. – chybiła – Diminuendo – chybiła –
Everte Stati – chybiła – Rictusempra – chybiła – Petrificus Totalus – znowu
chybiła
-Uważaj, bo się zmęczysz. –krzykną i w końcu
to on zaatakował – Expelliarmus – zaklęcie trafiło. Hermiona przeleciała przez
całą salę i z łoskotem uderzyła w ściane. Co robić? Próbowała się skupić, ale
nie mogła. Rządz mordu się w niej obudziła. Nikt nie będzie jej poniżał. Powoli
wstała i spojrzała na Malfoy’a, który już kłaniał się wszystkim w pas
najwyraźniej bardzo rozbawiny.
-Obscro. –powiedziała, a oczy Malfoy’owi
przysłoniła czarna opaska. Próbował ją zdjąć, ale bez szans. Hermiona zaczęła
iść w jego stronę. Powoli tak żeby nie usłyszał tego gdzie ona jest. – Incarcerous.
– Nie widzialne pętle skrępowały ciało Dracona. – Wezmę twoją różdżkę co ty na
to? – szepnęła mu do ucha i wyrwała różdżkę z jego ręki.
-Panno Granger dość!- powiedział ostro Lucjusz
lecz ta nie słchała
-Oh, mój Draczsiu. Nauczysz się, że mnie się
nie poniża. . .
-Panno Granger! – krzykną nauczyciel jednak
ona znowu go olała
-Zobaczysz jak to jest gdy ktoś się z ciebie
śmieje. . . – w jej głosie była ogromna ilość jadu - . –Draco przeleciał przez
całą długość pomieszczenia –
-DOSYĆ TEGO!!! – wydarł się Lucjusz – Panno
Granger do dyrektora!!!
-Już idę, idę. - powiedziała i chciała wyjść,
ale odwróciła się szybko i dodała – Ale to do prawdy żałosne by to Pan musiał
dbać o to by pański syn nie zrobił z siebie pośmiewiska. Chociaż. . . już za
późno. – wyszła i pędem ruszyła do Dumbledora
Zapukała do jego drzwi i weszła do środka usiadła na jednym z foteli i
wbiła wzrok w profesora.
-Coś się stało panno Granger? Powinna pani być
dopiero za dwie godziny. – odezwał się Dumbledor
-Profesor Malfoy mnie tu przysłał. – mruknęła
–Musi mi pan pomóc.
-Co się stało? – znów zapytał
-Ja się zmieniam. W klasie pojedynkowaliśmy
się i ja miałam walczyć z Draconem. No i on mnie powalił, a ja wtedy, nie wiem
co się ze mną stało. Zaczęłam miotać w niego zaklęciami, poniżać go. Nie mogłam
przestać i w dodatku, czułam się. . . szczęśliwa. – spojrzała Dumbledorowi w
oczy.
-No cóż Hermiono. Z tego co mi Rebeca mówiła
to masz charakter po ojcu. Musisz z nią najpierw porozmawiać. A na razie. . . –
wstał i podszedł do jakiejś starej, drewnianej komody. Wyją z niej niebieską
fiolkę i podał ją dziewczynie – To jest eliksir uspokajający. Powinien
zadziałać. – Hermiona wypiła natychmiast niebieski płyn i wstała z miejsca. -
Dziękuje i bardzo przepraszam za to co zrobiłam Draconowi.
-To nie mnie powinnaś przepraszać. –
powiedział do niej Dumbledor wsółczjącym tonem – Poszukaj go nad jeziorem. –
mrugną do niej, a Herm natychmiast pobiegła we wskazanym przez dyrektora
kierunku.
--
Siedział nad jeziorem. Wzrok wbity miał w tafle jeziora. Nie mógł
uwierzyć w to co się stało. Jego ojciec to ukartował, ale nie spodziewał się,
że to Hermiona zwycięży. Ale co teraz? Ta walka chyba przekreślił ich związek.
On nie ma jej niczego za złe, ale ona. . .
-Przepraszam. – słyszał cichy szept przy swoim
uchu i poczuł woń kobiecych perfum. Zapach kwiatów, który zawsze towarzyszył
pewnej gryfonce. Odwrócił głowę w jej stronę i ujrzał te oczy. Od razu za toną
w ich czekoladowej barwie. Było w nich pełno miłości i współczucia.
-Wybaczam. – także szepną po czym lekko
pocałował Hermionę. Ona oddała ten pocałunek. Był on pełen miłości, skruchy i
pokory. Brunetka wśliznęła się mu na kolana. Całowali się tak jakiś czas aż w
końcu Miona odsunęła się powoli i spojrzała mu w oczy.
-Kocham Cię – powiedziała.
-Ja Ciebie też. – znów skradł jej pocałunek,
ale tylko jeden. Jak chcesz zdążyć na spotkanie z mamą to musimy już iść.
-W dupie z moją matką. – chciała go pocałować,
ale on się uchylił.
-Nie poznaje Cię. A teraz chodź. – wstał i
podał jej swoją rękę.
--
-Do Riddle Manor – krzyknęła Hermiona stojąc w
kominku i po chwili zniknęła wśród płomieni. Draco zrobił dokładnie to samo.
Znajdowali się w dużej posiadłości. Zrobiła ona ogromne wrażenie na
Hermione. Draco już tu był i to wiele razy. Znajdowali się w salonie. [sory,
ale nie będę nic opisywała – dop. A.] Dopiero teraz zauważyła, że ktoś tu jest.
Była to kobieta o długich brązowych włosach. Miała jakieś 190 cm wzrostu, nie
więcej i trzeba było to przyznać, była bardzo ładną kobietą.
-Hermiona! – natychmiast zaczęła tulić do
siebie córkę – Nareszcie jesteś. Siadaj zaraz wszystko Ci opowiem. Może coś do
picia? Skrzacie! – pojawił się mały skrzat – Przynieś proszę wodę i dwie. . .
–wtedy dostrzegła chłopaka – trzy szklanki. Siadajcie moi kochani. Siadajcie
niczym się nie martwcie.
W końcu udało im się siąść. Wtedy zaczęła się rozmowa.
-Hermiona nawet nie masz pojęcia jak ja i Tom
za tobą tęskniliśmy. . .
-Dlaczego mnie oddaliście? – przeszła od razu
do rzeczy Hermiona.
-No tak. . . Była wtedy straszna wojna.
Wszędzie dosłownie wszędzie toczyły się walki pomiędzy czarodziejami. I wtedy
urodziłaś się ty. Wieść rozniosła się po całym świecie czarodziei. Jesteś
naprawdę potężną czarownicą. Dumbledor myślał, że będziemy chcieli cię
wykorzystać do podbicia świata, dlatego planował Cię zabić. O tym, że jesteś
naszą córką dowiedział się zaraz po bitwie. Ale wróćmy do wojny. Musieliśmy
ukryć cię przed zakonem. Za wszelką cenę ochronić, więc nie miałam wyboru.
Musiałam Cię oddać mugolom. Gdy wszystko się naprawiło, wojna się skończyła. .
. chcieliśmy Cię odnaleźć. Dlatego przez siedemnaście lat Tom ukrywał się by
Cię odnaleźć. Aż w końcu Cię znaleźliśmy. Byłaś szczęśliwą, przyjaciółką
Pottera, walczącą ze złem. Nie chcieliśmy burzyć twoich ideałów. Ale teraz. . .
zmieniasz się. Dziś w nocy zmieni się trochę twój wygląd. Będziesz bardziej
podobna do mnie. Chociaż już widzę, że masz oczy po Tomie. . .
-Czyli Dumbledor chciał mnie zabić? – zapytała
Hermiona nie dowierzając.
-Tak i będzie chciał to zrobić ponownie.
Jednak nim o tym. . . –zamyśliła się – Wybaczasz mi?
-No jasne. . . mamo? – powiedziała Hermiona z
uśmiechem. Rebeca też się uśmiechnęła
-Dobrze. A teraz powiedz mi czy chcesz przyjąć
moje nazwisko? – zapytała
-Ja. . . myślę, że tak. Od jutra będę kimś
innym. – Hermiona spojrzała na Dracona, a ten uśmiechną się do niej.
-Super, a teraz czas na niespodziankę.
Chodźcie. . . – powiedziała i poprowadziła ich przez jakieś drzwi. Szli przez
korytarz. Miona oparła swoją głowę o ramię Dracona. W końcu doszli do jakiś
drzwi. Weszli przez nie i nie mogli uwierzyć własnym oczom. Przed nimi stało
łóżko, na którym leżał . . . Tom Marvolo Riddle uśmiechając się do nich
przyjaźnie.
Przyjaźnie? O.o Teraz to mnie powaliłaś xD Super ;)
OdpowiedzUsuńDramionella♥