21 listopada 2013

Rozdział 4

Wiem, że rozdział powinien być jutro. Wiem, wiem. . . ale mi się nudzi! Za to trochę krótszy.  Prosz. . .



  Rozdział 4

     Minęły prawie 2 miesiące od „rozmowy” Dracona i Blaise. Zabini totalnie odciął się od swojego przyjaciela i jego dziewczyny. Nikomu nie ufał. Nie był to już ten sam Diabeł. Całe 24 godziny na dobę był poważny. Nie uśmiechał się, nie śmiał. Kompletne zero. Jedyne, co to patrzył na wszystkich podejrzliwie. Zwłaszcza na Hermione. No właśnie, a co do niej też dziwna sprawa. Z tamtego dnia pamiętała tylko, że została przydzielona do Slitherinu, a dalej. . . kompletna pustka. Dopiero następny dzień. Nie pamiętała pocałunku z Blaisem, w co nikt nie wierzył, nie pamiętała też tego, że prawie oddała się Draconowi. Gdy chłopak opowiadał jej, co się wtedy stało zarumieniła się, a po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz.

     Zbliżał się listopad, a wraz z nim przygotowania do balu bożonarodzeniowego. Oczywiście za jego zorganizowanie odpowiedzialni byli prefekci naczelni i profesor McGonagal, ale i tak to prefektów obciążono dodatkowymi problemami. No i dodatkowo, mieli rozpocząć bal wspólnym tańcem. Oboje byli wspaniałymi tancerzami. Mimo tego musieli obmyślić dobry układ i go wyćwiczyć, a trudno było znaleźć na to czas między lekcjami, a patrolami mieli jedynie 4 godziny w ciągu, których musieli odrobić tonę prac domowych i zjeść kolacje. Na szczęście patrole im sprzyjały. Mogli porozmawiać, pośmiać się i w ogóle spędzić ze sobą czas. Myśleli, że nie długo będą mogli od wszystkiego odpocząć, bo szykowało się wyjście do Hogsmade. Nawet nie wiedzieli jak bardzo się mylą. . .

      Hermiona szła na obiad z myślą, że nie długo będzie mogła odpocząć. Jeszcze tylko to przeklęte OPCM i będzie wolna. . . oczywiście tylko do 21.00, ale i tak się liczy. Co, jak co, ale 5 godzin to w sumie dużo. Doszła właśnie do Wielkiej Sali, gdy na kogoś wpadła. Już myślała, że spotka się z zimną posadzką, ale ten ktoś ją złapał. Spojrzała w górę i ujrzała... Ethana. [Juhu! :( - dop. A.]

 -Sorry, nie zauważyłem. – wydukał i podniósł ją, bo wcześniej leżała w jego ramionach [Aż rzygać mi się chce. . . – dop. A.].

 -Nic nie szkodzi. To ja się zamyśliłam – wyjąkała zakłopotana. Już chciała go wyminąć, ale ten zagrodził jej drogę. – Tak?

 -Bo obiecałaś mi 2 miesiące temu, że gdzieś ze mną pójdziesz. . . Co powiesz na Hogsmade? Jutro? – uśmiechną się do niej szczerze.

 -Eee. . .

 -No nie daj się prosić. – uśmiechną się jeszcze szczerze.

 -No ok., ok., ale to nie randka. Nic podobnego. Ja jestem z Draconem. Rozumiesz? – zaznaczyła.

 -Tak. To do jutra. O 11.00 pod bramą. Pa, Miona. – i pobiegł w tylko sobie znanym kierunku.

 -Czego chciał? – usłyszała jakiś głos. Odwróciła się i zobaczyła Blaise.

 -A, co Cię to? – naskoczyła na niego – Nie odzywasz się do mnie przez 2 miesiące, a teraz interesuje Cię, z kim, gdzie i kiedy wychodzę? Rozmawiam i w ogóle? Po co Ci ta informacja, co? – zaczęła krzyczeć, a cała Wielka Sala skierowała na nich swój wzrok na nich. Blaise złapał ją za nadgarstek i zaprowadziła do jakiejś pustej klasy. Hermiona próbowała mu się wyrwać, ale na marne. Był za silny. W końcu ją puścił. –Czego ode mnie chcesz? Wypuść mnie.

 -Miona, proszę. . . wysłuchaj mnie. – brunetka łypnęła na niego niebezpiecznie, ale on się nie przejął – Ja naprawdę przepraszam, ale mszę to robić. Na razie. Ktoś chce żeby Draco został sam. Żeby był nie szczęśliwy. – mówił z wielką powagą, więc Hermiona zaczynała mu wierzyć – Podejrzewam, że wtedy dwa miesiące temu, ten ktoś rzucił na ciebie Imperiusa. To logiczne. W końcu Draco nie był za miłym kolesiem będąc śmierciożercą. Musiał zabijać. Może ktoś chce się zemścić.

 -Dobra. Może w tym co mówisz jest trochę prawdy, ale. . . podobno chciałam się przespać z Draco. Po co by mi kazał? – zapytała

 -Wiedział, że pójdę mu powiedzieć, że mnie pocałowałaś. . .

 -Co? – przerwała mu.

 -To na razie nie istotne. – powiedział niedbale – Dlatego kazał Ci to zrobić. Wiedział, że wtedy Draco mi nie uwierzy i się ode mnie odwróci myśląc, że to ja jestem wrogiem. – dokończył swoją wypowiedź.

 -Ok. Masz jakieś podejrzenia?

 -Wszystko jest możliwe. Ethan zachowywał się podejrzanie. – Blaise usiadł na jednej z ławek – Właśnie. . . Czego od Ciebie chciał?

 -Pójść do Hogsmade. Nie mogłam się wykręcić. – powiedziała widząc jego zdziwiony wzrok. Nagle na twarz Diabła wyszedł iście diabelski uśmieszek. – Co jest?

 -Mam plan.

 

--

 

     Hermiona obudziła się o 8.00 rano. Miała dwie godziny. Wstała z łóżka i poszła do łazienki. Wzięła długi prysznic i ubrała się w zieloną blzkę na ramiączka i czarne rurki. Do tego dobrała dodatki. Mianowicie zieloną branzoletkę i złote kolczyki. Do ręki wzięła czarną torbę i dżinsową kurtkę po czym wyszła. Schodząc na dół weszła do Wielkiej Sali. Zjadła tam dwa tosty z dżemem i wyszła ze szkoły. Od razu poszła w stronę bramy gdzie zauważyła czekającego już chłopaka.

 -Cześć. – przytuliła go na powitanie – Długo czekasz?

 -Nie, tylko chwilkę. Pięknie wyglądasz. – uśmiechną się do niej – Idziemy?

 -Jasne. Tak. . . – szli w ciszy. Bardzo nie zręcznej. Jednak Hermiona postanowiła ją przerwać. – Ym. . . wiesz, mamy czas do 15.00. Umówiłam się z Draco, że po mnie przyjdzie, bo chciał mi coś tam pokazać. – powiedziała i przyjrzała się jego  twarzy.

 -Spoko. – Ethan uśmiechną się do siebie chytrze myśląc, że dziewczyna tego nie zauważy. . . ale zauważyła. Dalej szli w ciszy. Hermiona myślała o tym jak wszystko dalej przebiegnie. Plan był dość jasny. Ona ma się zachowywać jak na randce, ale tylko z pozoru. Blaise za nimi idzie pod peleryną niewidką, którą ukradł Potterowi. Draco miał przyjść o 15.00 i zobaczyć co się stanie. Mimo, że wszystko było zaplanowane i jak w zegarku to bała się. Ona, Hermiona Riddle, córka Czarnego Pana bała się o to, że jej randka z chłopakiem, który chce ją wykorzystać nie wyjdzie zgodnie z planem. – Coś Cię gryzie?

 -Yyy. . . nie. Nie, wszystko gra. – odpowiedziała zakłopotana.

 -Ale? – Ethan był dociekliwy.

 -Ale nic. Zupełnie nic. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. – zapewniała

 -Na pewno? – chłopak nie chciał odpuścić.

 -Tak, na pewno. Coś ty taki ciekawy? – spojrzała podejrzliwie.

 -Ja? Skądże? – zaczął się bronić. Po chwili oboje wybuchli śmiechem. – Wiesz co takiego Draco chce Ci pokazać? – zapytał gdy już się opanowali.

 -Nie. . . chociaż mam podejrzenia. No bo wiesz. W grudniu jest ten bal, a on nie zdzierży by pochwalić się swoją kasą. – spojrzała znacząco.

 -No tak. . . ale nie jest trochę za wcześnie?

 -W sumie. . . – zgodziła się z nim. – O, nie. Pewnie się do wiedział o moich urodzinach. – spojrzała na niego ze strachem.

 -A kiedy będą? Robisz imprezę? – zaczął dopytywać

 -Za tydzień. . . i nie, nie robię imprezy.

 -Czemu? – zapytał z dziwną miną no, bo jak można nie wyprawiać urodzin.

 -Bo nie mam ochoty. Po za tym co tu świętować. To, że coraz bardziej się starzeje? No i oczywiście coraz bliżej mi do grobu. – zaśmiała się – Ja nie widzę w tym sensu. – i tak skończyła się konwersacja na temat rodzin Miony. Ethan nie chciał się z nią kłócić. Drugim powodem było to, że doszli do Hogsmade. Było już tu pełno uczniów. Najbardziej zatłoczone było Miodowe królestwo, do którego od razu się wybrali. Kupili pełno kolorowych lizaków i czekoladowych cukierków, które wybuchały Ci w buzi tak, że cała była w czekoladzie. Poszli jeszcze do kilku innych sklepów, gdzie Hermiona musiała uzupełnić swoje zapasy tzn. kupić czyste pergaminy, atrament, pióra i inne. Po 3 godzinach zakupów skierowali się do ulubionego pubu wszystkich uczniów i nauczycieli w Hogwarcie, Pod Trzema Miotłami. Usiedli przy oknie blisko wyjścia. Ethan od razu podszedł do baru i zamówił dla nich dwa piwa kremowe. Hermiona w tym czasie, tak żeby nikt nie zauważył wysłała patronusa do Blaise z wiadomością gdzie są i że Draco powinien być za godzinę.

 -Proszę Hermiono – powiedział podając dziewczynie jej kufel – Znów coś Cię gryzie? – „Znów to samo durne pytanie”, pomyślała.

 -Nie wszystko gra. Jestem tylko trochę zmęczona. Dziękuje. – wzięła głęboki oddech.

 -Spoko, ja też padam z nóg. To były dłuuugie zakupy. – oboje się zaśmiali.

 -Nie widziałeś mojego maratonu zakupowego z Ginny w zeszłe wakacje. To było coś. Cały Londyn zwiedziłyśmy i to z 20 torbami pełnymi ciuchów. . . –zaczęła opowiadać, a Ethan śmiał się cichutko. Rozmawiali tak już z godzinę. Hermiona zaczęła się rozglądać za Draconem. Jednak tego nigdzie nie było. Bała się, że zapomniał. Wtedy zauważyła, że Ethan zbliża się do niej powoli. Uśmiechnęła się do niego zalotnie. Ich usta dzieliło 5 centymetrów. Dosłownie. 4. . . 3. . . 2. . . 1. . .

 -Miona? – usłyszeli cichy głosik. Natychmiast od siebie odskoczyli. Spojrzeli w górę i ujrzeli Draco. Był cały blady i . . . załamany. Po chwili się pozbierał, a w jego oczach można było dostrzec furie. – Jak mogłaś. Jesteś moją dziewczyną. Mówiłaś, że mnie kochasz. . . –zaczął krzyczeć na nią – a tym czasem obściskujesz się z tym gówno jadem. Jesteś nic nie wartą dziwką. Nie wiem jak mogłem tracić na ciebie czas. – i wyszedł. Ethan spojrzał na Hermione, która miała już łzy w oczach.

 -Ja przepraszam. Nie chciałem. . . –zaczął się tłumaczyć.

 -To nie twoja wina. – przerwała mu – To przeze mnie. Wybacz, ale muszę już iść. Odzyskać go. Ja go . . . - tu się zawahała – kocham. Do zobaczenia. – cmoknęła go w policzek i szybko opuściła bar.
 
 
~-~-~
 
Krótki, ale trochę wyjaśnia. Tylko trochę. Mam nadzieje, że dużo błędów nie ma.
 
                                                                                        Crucia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz