Rozdział
4
Minęły prawie 2 miesiące od „rozmowy” Dracona i Blaise. Zabini totalnie
odciął się od swojego przyjaciela i jego dziewczyny. Nikomu nie ufał. Nie był
to już ten sam Diabeł. Całe 24 godziny na dobę był poważny. Nie uśmiechał się,
nie śmiał. Kompletne zero. Jedyne, co to patrzył na wszystkich podejrzliwie. Zwłaszcza
na Hermione. No właśnie, a co do niej też dziwna sprawa. Z tamtego dnia
pamiętała tylko, że została przydzielona do Slitherinu, a dalej. . . kompletna
pustka. Dopiero następny dzień. Nie pamiętała pocałunku z Blaisem, w co nikt
nie wierzył, nie pamiętała też tego, że prawie oddała się Draconowi. Gdy
chłopak opowiadał jej, co się wtedy stało zarumieniła się, a po jej ciele
przeszedł przyjemny dreszcz.
Zbliżał się listopad, a wraz z nim przygotowania do balu
bożonarodzeniowego. Oczywiście za jego zorganizowanie odpowiedzialni byli
prefekci naczelni i profesor McGonagal, ale i tak to prefektów obciążono
dodatkowymi problemami. No i dodatkowo, mieli rozpocząć bal wspólnym tańcem.
Oboje byli wspaniałymi tancerzami. Mimo tego musieli obmyślić dobry układ i go
wyćwiczyć, a trudno było znaleźć na to czas między lekcjami, a patrolami mieli
jedynie 4 godziny w ciągu, których musieli odrobić tonę prac domowych i zjeść
kolacje. Na szczęście patrole im sprzyjały. Mogli porozmawiać, pośmiać się i w
ogóle spędzić ze sobą czas. Myśleli, że nie długo będą mogli od wszystkiego
odpocząć, bo szykowało się wyjście do Hogsmade. Nawet nie wiedzieli jak bardzo
się mylą. . .
Hermiona szła na obiad z myślą,
że nie długo będzie mogła odpocząć. Jeszcze tylko to przeklęte OPCM i będzie
wolna. . . oczywiście tylko do 21.00, ale i tak się liczy. Co, jak co, ale 5
godzin to w sumie dużo. Doszła właśnie do Wielkiej Sali, gdy na kogoś wpadła. Już
myślała, że spotka się z zimną posadzką, ale ten ktoś ją złapał. Spojrzała w
górę i ujrzała... Ethana. [Juhu! :( - dop. A.]
-Sorry, nie zauważyłem. – wydukał i podniósł
ją, bo wcześniej leżała w jego ramionach [Aż rzygać mi się chce. . . – dop.
A.].
-Nic nie szkodzi. To ja się zamyśliłam –
wyjąkała zakłopotana. Już chciała go wyminąć, ale ten zagrodził jej drogę. –
Tak?
-Bo obiecałaś mi 2 miesiące temu, że gdzieś ze
mną pójdziesz. . . Co powiesz na Hogsmade? Jutro? – uśmiechną się do niej
szczerze.
-Eee. . .
-No nie daj się prosić. – uśmiechną się
jeszcze szczerze.
-No ok., ok., ale to nie randka. Nic
podobnego. Ja jestem z Draconem. Rozumiesz? – zaznaczyła.
-Tak. To do jutra. O 11.00 pod bramą. Pa,
Miona. – i pobiegł w tylko sobie znanym kierunku.
-Czego chciał? – usłyszała jakiś głos.
Odwróciła się i zobaczyła Blaise.
-A, co Cię to? – naskoczyła na niego – Nie
odzywasz się do mnie przez 2 miesiące, a teraz interesuje Cię, z kim, gdzie i
kiedy wychodzę? Rozmawiam i w ogóle? Po co Ci ta informacja, co? – zaczęła
krzyczeć, a cała Wielka Sala skierowała na nich swój wzrok na nich. Blaise
złapał ją za nadgarstek i zaprowadziła do jakiejś pustej klasy. Hermiona
próbowała mu się wyrwać, ale na marne. Był za silny. W końcu ją puścił. –Czego
ode mnie chcesz? Wypuść mnie.
-Miona, proszę. . . wysłuchaj mnie. – brunetka
łypnęła na niego niebezpiecznie, ale on się nie przejął – Ja naprawdę
przepraszam, ale mszę to robić. Na razie. Ktoś chce żeby Draco został sam. Żeby
był nie szczęśliwy. – mówił z wielką powagą, więc Hermiona zaczynała mu wierzyć
– Podejrzewam, że wtedy dwa miesiące temu, ten ktoś rzucił na ciebie Imperiusa.
To logiczne. W końcu Draco nie był za miłym kolesiem będąc śmierciożercą.
Musiał zabijać. Może ktoś chce się zemścić.
-Dobra. Może w tym co mówisz jest trochę
prawdy, ale. . . podobno chciałam się przespać z Draco. Po co by mi kazał? –
zapytała
-Wiedział, że pójdę mu powiedzieć, że mnie
pocałowałaś. . .
-Co? – przerwała mu.
-To na razie nie istotne. – powiedział
niedbale – Dlatego kazał Ci to zrobić. Wiedział, że wtedy Draco mi nie uwierzy
i się ode mnie odwróci myśląc, że to ja jestem wrogiem. – dokończył swoją
wypowiedź.
-Ok. Masz jakieś podejrzenia?
-Wszystko jest możliwe. Ethan zachowywał się
podejrzanie. – Blaise usiadł na jednej z ławek – Właśnie. . . Czego od Ciebie
chciał?
-Pójść do Hogsmade. Nie mogłam się wykręcić. –
powiedziała widząc jego zdziwiony wzrok. Nagle na twarz Diabła wyszedł iście
diabelski uśmieszek. – Co jest?
-Mam plan.
--
Hermiona obudziła się o 8.00 rano. Miała dwie godziny. Wstała z łóżka i
poszła do łazienki. Wzięła długi prysznic i ubrała się w zieloną blzkę na
ramiączka i czarne rurki. Do tego dobrała dodatki. Mianowicie zieloną
branzoletkę i złote kolczyki. Do ręki wzięła czarną torbę i dżinsową kurtkę po
czym wyszła. Schodząc na dół weszła do Wielkiej Sali. Zjadła tam dwa tosty z
dżemem i wyszła ze szkoły. Od razu poszła w stronę bramy gdzie zauważyła
czekającego już chłopaka.
-Cześć. – przytuliła go na powitanie – Długo
czekasz?
-Nie, tylko chwilkę. Pięknie wyglądasz. –
uśmiechną się do niej – Idziemy?
-Jasne. Tak. . . – szli w ciszy. Bardzo nie
zręcznej. Jednak Hermiona postanowiła ją przerwać. – Ym. . . wiesz, mamy czas do
15.00. Umówiłam się z Draco, że po mnie przyjdzie, bo chciał mi coś tam
pokazać. – powiedziała i przyjrzała się jego
twarzy.
-Spoko. – Ethan uśmiechną się do siebie
chytrze myśląc, że dziewczyna tego nie zauważy. . . ale zauważyła. Dalej szli w
ciszy. Hermiona myślała o tym jak wszystko dalej przebiegnie. Plan był dość
jasny. Ona ma się zachowywać jak na randce, ale tylko z pozoru. Blaise za nimi
idzie pod peleryną niewidką, którą ukradł Potterowi. Draco miał przyjść o 15.00
i zobaczyć co się stanie. Mimo, że wszystko było zaplanowane i jak w zegarku to
bała się. Ona, Hermiona Riddle, córka Czarnego Pana bała się o to, że jej
randka z chłopakiem, który chce ją wykorzystać nie wyjdzie zgodnie z planem. –
Coś Cię gryzie?
-Yyy. . . nie. Nie, wszystko gra. –
odpowiedziała zakłopotana.
-Ale? – Ethan był dociekliwy.
-Ale nic. Zupełnie nic. Wszystko jest w jak
najlepszym porządku. – zapewniała
-Na pewno? – chłopak nie chciał odpuścić.
-Tak, na pewno. Coś ty taki ciekawy? –
spojrzała podejrzliwie.
-Ja? Skądże? – zaczął się bronić. Po chwili
oboje wybuchli śmiechem. – Wiesz co takiego Draco chce Ci pokazać? – zapytał
gdy już się opanowali.
-Nie. . . chociaż mam podejrzenia. No bo
wiesz. W grudniu jest ten bal, a on nie zdzierży by pochwalić się swoją kasą. –
spojrzała znacząco.
-No tak. . . ale nie jest trochę za wcześnie?
-W sumie. . . – zgodziła się z nim. – O, nie.
Pewnie się do wiedział o moich urodzinach. – spojrzała na niego ze strachem.
-A kiedy będą? Robisz imprezę? – zaczął
dopytywać
-Za tydzień. . . i nie, nie robię imprezy.
-Czemu? – zapytał z dziwną miną no, bo jak
można nie wyprawiać urodzin.
-Bo nie mam ochoty. Po za tym co tu świętować.
To, że coraz bardziej się starzeje? No i oczywiście coraz bliżej mi do grobu. –
zaśmiała się – Ja nie widzę w tym sensu. – i tak skończyła się konwersacja na
temat rodzin Miony. Ethan nie chciał się z nią kłócić. Drugim powodem było to,
że doszli do Hogsmade. Było już tu pełno uczniów. Najbardziej zatłoczone było
Miodowe królestwo, do którego od razu się wybrali. Kupili pełno kolorowych
lizaków i czekoladowych cukierków, które wybuchały Ci w buzi tak, że cała była
w czekoladzie. Poszli jeszcze do kilku innych sklepów, gdzie Hermiona musiała
uzupełnić swoje zapasy tzn. kupić czyste pergaminy, atrament, pióra i inne. Po
3 godzinach zakupów skierowali się do ulubionego pubu wszystkich uczniów i
nauczycieli w Hogwarcie, Pod Trzema Miotłami. Usiedli przy oknie blisko
wyjścia. Ethan od razu podszedł do baru i zamówił dla nich dwa piwa kremowe.
Hermiona w tym czasie, tak żeby nikt nie zauważył wysłała patronusa do Blaise z
wiadomością gdzie są i że Draco powinien być za godzinę.
-Proszę Hermiono – powiedział podając
dziewczynie jej kufel – Znów coś Cię gryzie? – „Znów to samo durne pytanie”,
pomyślała.
-Nie wszystko gra. Jestem tylko trochę
zmęczona. Dziękuje. – wzięła głęboki oddech.
-Spoko, ja też padam z nóg. To były dłuuugie
zakupy. – oboje się zaśmiali.
-Nie widziałeś mojego maratonu zakupowego z
Ginny w zeszłe wakacje. To było coś. Cały Londyn zwiedziłyśmy i to z 20 torbami
pełnymi ciuchów. . . –zaczęła opowiadać, a Ethan śmiał się cichutko. Rozmawiali
tak już z godzinę. Hermiona zaczęła się rozglądać za Draconem. Jednak tego
nigdzie nie było. Bała się, że zapomniał. Wtedy zauważyła, że Ethan zbliża się do
niej powoli. Uśmiechnęła się do niego zalotnie. Ich usta dzieliło 5
centymetrów. Dosłownie. 4. . . 3. . . 2. . . 1. . .
-Miona? – usłyszeli cichy głosik. Natychmiast
od siebie odskoczyli. Spojrzeli w górę i ujrzeli Draco. Był cały blady i . . .
załamany. Po chwili się pozbierał, a w jego oczach można było dostrzec furie. –
Jak mogłaś. Jesteś moją dziewczyną. Mówiłaś, że mnie kochasz. . . –zaczął
krzyczeć na nią – a tym czasem obściskujesz się z tym gówno jadem. Jesteś nic
nie wartą dziwką. Nie wiem jak mogłem tracić na ciebie czas. – i wyszedł. Ethan
spojrzał na Hermione, która miała już łzy w oczach.
-Ja przepraszam. Nie chciałem. . . –zaczął się
tłumaczyć.
-To nie twoja wina. – przerwała mu – To przeze
mnie. Wybacz, ale muszę już iść. Odzyskać go. Ja go . . . - tu się zawahała –
kocham. Do zobaczenia. – cmoknęła go w policzek i szybko opuściła bar.
~-~-~
Krótki, ale trochę wyjaśnia. Tylko trochę. Mam nadzieje, że dużo błędów nie ma.
Crucia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz